Jutro (31 sierpnia) będziemy obchodzić Dzień Solidarności i Wolności. Święto, które ma status państwowego zostało ustanowione w rocznicę porozumień sierpniowych. Upamiętnieniać ma to historyczny zryw Polaków do wolności i niepodległości z 1980, który zapoczątkował proces upadku komunizmu. Warto przy tej okazji zastanawić się ile dziś jest tej solidarności w "Solidarności" i dlaczego mamy dziś tak różne zdania o tej pięknej karcie w naszej historii.
Miałem ten honor, że obcowałem kilkukrotnie przy różnych okazjach z ludźmi ze świdnickiego podziemia "Solidarności". Byli to ludzie prości, nie popisujący się swoim życiorysem, wręcz mówiący o nim niechętnie, przede wszystkim ze wzgledu na skromność. Patrzyłem na to i często zastanawiałem się nad tą niesamowitą pokorą. Ludzie, którzy często poświęcali swoje kariery, rodziny dziś nie chcą niczego, żyjąc skromnie, ale godnie nosząc w sobie to, o co kiedyś walczyli. To własnie ci ludzie pomogli mi w zdobyciu kontaktu do Porucznika Władysława Brodowskiego, z którym później przeprowadziłem tyle godzin rozmów, za co jestem im bardzo wdzięczny.
Przy tych okazjach pojawiali się również i inni ludzie. Dużo młodsi, bardziej pewni siebie, którzy często rzucali różne oskarżenia do innych o minione sprawy, pokazując przy tym swoją wyższość, podpierając to np. aktualnymi stanowiskami czy dyplomami jakie dostali. Zobaczyłem wtedy "Solidarność" w soczewce. Jedna organizacja, jeden cel a jak skrajnie różne postawy. Nikt nie musiał mi tego tłumaczyć, bo było to bardzo wyraźne, kiedy prawda broniła się w skromnej postawie na przeciwko uzurpowania sobie praw do tej historii i bohaterstwa. Jeden z panów, który widział moje zdziwienie wytłumaczył mi, że to zawsze tak wygląda, bo jedni z tego czerpią do dziś korzyści i muszą jakoś zrekompensować sobie wyrzuty sumienia z tym związane. Atakują więc bezpodstawnie, afiszując się przy tym wielkim patriotyzmem. Muszę przyznać, że były to przykre widowiska. Zastanawiałem się często przy tym, jak zwykli ludzie mają szanować tą hstorię skoro nie ma poszanowania jej we własnych szeregach.
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Często do dziś słyszy się hasło "precz z komuną". Dziś jak się wydaje najwiekszym zagrożeniem dla "Solidarności" nie jest jak nam się wydaje PZPR-owska komuna, tylko ludzie, którzy pod płaszczem patriotyzmu i na pozór dobrych intencji czerpią nienależne korzyści, pierwsi krzycząc "łapać złodzieja" odrzucając od siebie podejrzenia. Największym wrogiem "Solidarności", który był tak pięknym, niespotykanym zrywem, są ludzie, którzy pod nią się podszywają i swoją postawą odrzucają od siebie resztę społeczeństwa. Nie trzeba tu szukać wrogów zewnętrznych z innej strony baraykady, bo tak piękna idea powinna bronić się sama swoją postawą, tak jak to było na początku i czemu tak gremialnie zawierzono, co na przestrzeni lat niestety zostało zmarnotrawione.
To przykra analiza, ale prywatnie jestem przekonany, że to stan przejściowy i ta piękna historia wybrzmi kiedyś jak etos Armii Krajowej. Ten zryw musi mieć swoje uczciwe, należne miejsce w naszej narodowej świadomości. Ci którzy to prawdziwie tworzyli żyją do dziś i warto z nich brać przykład, aby zawsze zabiegać o prawdę i poszanowanie tego co wspólne.
Marcin Burski
foto: solidarnosc.org.pl