Porucznik Władysław Brodowski – obrońca...
Po raz pierwszy i od razu na łamach Wieści przedstawiamy wywiad z Władysławem Brodowskim – mieszkańcem Świdnicy.
Dziś, w drugiej części Pan Władysław Brodowski będzie opowiadać o walkach z oddziałami Ukraińskimi w Hucie Stepańskiej. Zapraszam na drugą odsłonę wywiadu
Wróćmy do Huty Stepańskiej...
16.07.1943 oddziały ukraińskie stanęły pod Hutą Stepańską przygotowani do ataku. 2 dni przed atakiem zostałem wysłany przez „Bombę” z dwoma kolegami 2 km. poza teren huty. Nie raz wysyłał ludzi na zwiady, aby wiedzieć o nacierających Ukraińcach, i możliwie zaatakować, aby uniknąć walk w środku, albo alarmować, że idzie natarcie
Czekaliśmy na placówce, która była ulokowana na cmentarzu z ckm-em. Jedną noc przenocowaliśmy – nic, na drugą noc słyszymy w oddali jakieś strzały, ruch, jakieś palone domy.
Strach?
Baliśmy się trochę. Byliśmy wysunięci we trzech, i gdyby nas okrążono to żartów by nie było.
Noc, świeci księżyc, wypatrujemy. Nagle, a był tam taki pagórek, idą gęsiego, zgięci. Przebiegają otwartą przestrzeń, nie wiedząc, że czekamy na cmentarzu i chcą robić okrążenie. Mówię do kolegi, że trzeba strzelać i wycofywać się do huty, innego wyjścia nie ma.
Co zrobiliście ?
Poszły strzały, aby ostrzec samoobronę. Nagle wszystkie budynki na około osady zapaliły się. Zaatakowali.
Co się z wami stało ?
Czekaliśmy do rana, przygotowani na atak, ale na cmentarzu nie było już nikogo. Słyszeliśmy tylko jak atakują hutę. Z daleka nie wiedzieliśmy co tam się dzieje, i myśleliśmy, że nie ma po co wracać. W końcu jednak przyszli po nas, abyśmy pomagali przy umocnieniu huty.
Można powiedzieć sukces
Banderowcy robili rożne podstępy, na przykład kiedy przyjechali z deklaracją, że chcą się godzić, że podpiszemy pakt, a byli już przygotowani do walki. Kiedy gońce dostali odmowną odpowiedź, to na odchodne powiedzieli nam, żebyśmy się dobrze zastanowili bo i tak zginiemy.
Jak wyglądały nastroje w środku?
W środku działały różne organizacje, które chciały przejąć kontrolę nad samoobroną. Kapitan „Bomba” czekał na odpowiedni moment do oficjalnego wyjścia na powierzchnie. Każdy z nas miał broń, był przygotowany, ale nikomu się nie chwalił w jakiej działa konspiracji. Pomagaliśmy ludności i czekaliśmy.
A inne oddziały?
Oddziały komunistyczne powiązane z armią ludową. Oni również chcieli dowodzić samodzielnie samoobroną, ale mieli świadomość, że w środku jest konkurencja.
Też czekali?
Samoobrona była coraz słabsza. Ciągłe ataki zrobiły swoje. Do huty przyjechał Sobiesiak, dowódca partyzantki komunistycznej.
Przyjechał pomagać?
W środku byli już jego ludzie. Przyjechał z wiadomościami z zewnątrz i propozycją jak z tego wyjść
Co mówili?
Że nadciąga decydujący atak Ukraińców, i że nie wytrzymamy go. Ludzie byli przerażeni tą wizją.
Ile było ludności w hucie?
Parę tysięcy ludności cywilnej, która cały czas napływała. Oficjalnie do obrony z bronią była około setka ludzi.
Co dalej?
Zaprosili przywódców samoobrony do domu ludowego na konferencje. Nalegali, aby wyprowadzić ludność z Huty Stepańskiej i przejść do Huty Sapaczewskiej na Polesie, w bezpieczne miejsce, bo jak mówili „i tak tutaj nie wytrzymacie”
Kto był wtedy przywódcą samoobrony?
Konowerski. Posądzany o rzekomą współpracę z komunistami. Po śmierci okazało się, że słusznie.
Przyjęto tą propozycję?
Starszyzna samoobrony chciała pojechać w tamto miejsce i sprawdzenie jak to wygląda. Okazało się tamto miejsce jest całkowicie opanowane przez Sowietów. Chodziło o rozbicie wszelkich konspiracji i zapanowanie nad sytuacją.
Wrócili?
Wrócili, ale już bez szefa samoobrony. Starszyzna powiedziała, że podczas zamachu na nich został postrzelony, spadł z konia i się zabił. Wszyscy jednak wiedzieli, że zabili go ludzie z samoobrony za kolaborację z komunistami. Było oczywiste, że pomysł wyprowadzenia ludzi w tamto miejsce jest pułapką.
A „Bomba”?
„Bomba” czekał na taki rozwój sytuacji. Wtedy poszło już wszystko gładko i objął dowództwo nad wszystkim.
A jaki miał pomysł na tą sytuację?
Były sprawdzane i szykowane drogi odwrotu, ale przede wszystkim zajęcie pozycji i zrobienia pierścienia wokół Huty. Banderowcy zostaliby wpuszczeni do środka i odcięci.
Czekaliście
Banderowcy zaczęli się szykować do ponownego ataku, ale już mądrzejsi. Sprowadzili posiłki, aż spod Lwowa, przywieźli moździerze. Przez dzień co jakiś czas ostrzeliwali nas.
Co z ludnością?
Wybuchła panika, niektórzy zaczęli uciekać. My jednak spokojnie robiliśmy swoje, wiedząc dokładnie jak ma to wyglądać.
Co czuje człowiek w takich chwilach?
Nic, tylko bojowość, ale trzeba było mieć pewność za plecami. Ważna była też świadomość, że wiedzieliśmy co dalej i po co to robimy.
Wróćmy do ataku
Na to wszystko, w największą makabrę przyjechał porucznik, przedstawiciel podziemia z Warszawy wraz z żoną. Nie mieli już jak wyjść, drogi odwrotu nie było.
Po co przyjechał?
Miał przedstawić raport w Warszawie z tego jak to wygląda tu na miejscu.
Mógł dużo zobaczyć
Porucznik zaproponował żeby dać mu broń i będzie ochraniał któryś odcinek. „Bomba”nie ufał mu do końca. Zgodził się mu dać tylko broń białą. Miał do dyspozycji kosy, widły, siekiery. Stał się dowodzącym oddziałem „kosynierów”, którzy tak jak on mieli tylko proste narzędzia.
Wszyscy w pogotowiu
Nadchodzi noc. Szykujemy się. Pozycje zajęte. Broń, amunicja w pogotowiu. Banderowcy na początku ostrożnie oddawali pojedyncze strzały. Nagle zaczęli podpalać domostwa na obrzeżach, aby wzbudzić większą panikę.
Zaatakowaliście?
Zaczęło się. Gniazda ustawione na pozycjach, „kosynierzy” czekają po ulicach. Mieliśmy wpuścić ich jak najdalej. Banderowcy szykowali się do ataku na szkołę, gdzie był szpital. Starcy, chorzy poukrywani po strychach, piwnicach. Nosili miny, żeby go wysadzić, ale nie wiedzieli, że jest tam gniazdo CKM. Otworzyliśmy ogień.
Nie spodziewali się tego ?
Zaczęli uciekać rzucając te miny w panice, a od tyłu napierali na nich „Kosynierzy”. Straszne walki, uciekali gdzie się da.
Noc walki, to musiało wyglądać strasznie?
„Bomba” był ranny. Tu trzeba dodać, że biała broń nie była przypadkiem. Chodziło o to, abyśmy nawzajem nie strzelali do siebie. Z jednej strony karabiny, z drugiej kosy, widły, siekiery.
Udało się uciec Ukraińcom ?
Byli w kleszczach, ale udało się im. Oddział komunistyczny, który miał osłaniać jedną ze stron, zdradził nas i uciekł z miejsca zabijając przy tym parę osób. Banderowcy wycofali się tym klinem. Udało 'się im. potem odstrzeliwali się gdzieś z daleka, ale tu już zagrożenia nie było.
A ludność cywilna?
Ci którzy zostali, można powiedzieć, że wygrali na tym. Reszta, która uciekła w strachu wpadła niestety prosto w ręce Banderowców.
Co się działo dalej?
Po odpartym ataku okazało się, że nie mamy już amunicji. Mogliśmy nie wytrzymać kolejnego ataku. „Bomba” nakazał wycofanie się z Huty Stepańskiej. Było zawarte porozumienie z Niemcami, że podstawią pociągi i ludność, która ocaleje wyjedzie na roboty.
Przygotowywaliście się do ewakuacji
Wozy, furmanki, ludność, wszystko gotowe do wymarszu. Przygotowane ubezpieczenie kolumny przy drodze i lasach. Ja z ubezpieczeniem wychodziłem z Huty na samym końcu. To było dla mnie jednym z najcięższych przeżyć. Nie wiedziałem co się działo z moimi rodzicami po ataku. (chwila milczenia) jak miałem to wszystko zostawić?
Dowiedział się Pan co się z nimi stało?
Niektórzy ludzie podczas ataku uciekali do lasu. Pan Bóg tak chciał, że wychodziłem ostatni, a sporo osób wracało do Huty po nocnym ataku. Patrzę, a wśród nich idą moi rodzice. Szczęśliwie się spotkaliśmy. Dopiero wtedy poczułem, jakbym się drugi raz na świat narodził.
Wyszliście razem z Huty?
Kolumna wycofała się na stację kolejową na linii Sarny – Kowel. Rodzice naradzali się i zdecydowali, ze wyjadą. Ja od razu zapowiedziałem, że zostaje. Nie mówiłem co będę robił żeby się nie rozeszło. Niemcy nie pozwoliliby na zostanie ludzi, którzy chcieliby zakładać oddziały partyzanckie. To oczywiste.
Ludność wyjechała?
Patrzyłem w oddali jak ludzie są pakowani do pociągów. Pootwierane, poupychane wagony, które wywozili do Rzeszy. Moich rodziców wywieziono pod granicę Francuzką.
Pan został na miejscu
Wśród obrońców zastanawialiśmy się co dalej. Wszyscy myśleli o konspiracji. „Bomba” zapowiedział, że zbiera ochotników do oddziału partyzanckiego. Nikogo nie namawia, każdy ma wolną drogę. Od razu zapisałem się jako chętny. Byliśmy w takiej stodole, wspominałem już o tym i tam złożyliśmy przysięgę AK.
Koniec części drugiej
Marcin Burski (wszelkie prawa do tekstu Marcin Burski)
foto: ze zbioru Wieści Gminne (na fotografii Pan Władysław Brodowski czwarty od lewej, w mundurze z podwiniętymi rękawami)
Dodaj komentarz